piątek, 1 lipca 2011

Zagadkę naszego życia zna Bóg

Zagadkę naszego życia zna Bóg

 

Powiedział więc do nich: To wy właśnie wobec ludzi udajecie sprawiedliwych, ale Bóg zna wasze serca Łk:16:15. Albowiem wie Ojciec wasz, czego wam potrzeba, wpierw zanim Go poprosicie Mat 6:9.

Na forach internetowych i nie tylko pojawia się pytanie o nasz codzienny wysiłek,  po co jest, jak wszystko jest już zaplanowane przez Stwórcę? Bóg wie wszystko o człowieku zna jego początek i koniec i jego plany.

Przed takimi spekulacjami ostrzega Chrystus: Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda! Mt 23:24.

W dzisiejszej pogoni za dobrami i użyciem świata odejście człowieka od Boga staje się coraz bardziej widoczne. Chrystus przestrzega: Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą.  Lecz o dniu owym i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie niebiescy, tylko sam Ojciec Mt.24:36. Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec. Gdy więc ujrzycie "ohydę spustoszenia", o której mówi prorok Daniel, zalegającą miejsce święte - kto czyta, niech rozumie -  wtedy ci, którzy będą w Judei, niech uciekają w góry!  Kto będzie na dachu, niech nie schodzi, by zabrać rzeczy z domu Mt 24: 14-18. W proroctwie Daniela słyszymy, do czego może  dojść jeżeli miejsca święte skutek egoizmu człowieka opustoszeją: A od czasu, gdy zostanie zniesiona codzienna ofiara, zapanuje ohyda ziejąca pustką, upłynie tysiąc dwieście dziewięćdziesiąt dni.  Szczęśliwy ten, który wytrwa i doczeka tysiąca trzystu trzydziestu pięciu dni. Ty zaś idź i zażywaj spoczynku, a powstaniesz, by otrzymać swój los przy końcu dni Dn 12:11-13.

Donośne są też głosy płynące z listu O. Ludwika Wiśniewskiego czy książki O. Joachima Badeniego "Uwierzcie w koniec świata". Kardynał  Stanisław Dziwisz oświadczył: "Z zatroskaniem ostrzegamy tych, którzy aktywnie włączają się w działalność prowadzoną przez ks. Piotra Natanka, że znajdują się na niebezpiecznej drodze, która może prowadzić do rozbicia kościelnej jedności, a nawet do oderwania się od wspólnoty wierzących".

            Bóg wszechwiedzący i Bóg miłosierny, jeżeli wie jak jest, jak będzie, to dlaczego patrzy na ten teatr ludzkiej nędzy, słabości, bogactwa, bandytyzmu, totalitaryzmu, terroru, i nie ingeruje?

Wielka jest troska Boga o każde stworzenie, tym bardziej o człowieka, którego kocha dając mu wolna wolę. Jeżeli tylko chce może kochać Ojca. Czyż nie sprzedają dwóch wróbli za asa? A przecież żaden z nich bez woli Ojca waszego nie spadnie na ziemię.  U was zaś nawet włosy na głowie wszystkie są policzone. Dlatego nie bójcie się: jesteście ważniejsi niż wiele wróbli. Mt 10:30-32. Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Mt 5:26.Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. J 14:24. Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam Mt 7:8. To stwarza nie tylko poczucie bezpieczeństwa i nadzieję.

Będąc w wydawnictwie widziałem na półkach złożone do druku składy książek przed korektą,  po korekcie oraz znajdujące się w koszu egzemplarze odrzucone przez recenzentów. Czyż nie jest to podobne do bożej ekonomii zbawienia. Każdy z nas jest taką napisaną książką przez Boga, to jego powołanie. Fizycznie w naszym komórkowym DNA został zakodowany nasz rozwój, intelekt, wrażliwość na środowisko i nasz koniec życia. Nawet wrażliwość na dokonanie wyboru, którym kieruje nasz umysł mający wolną wolę. Oczywiście warunki środowiska w którym żyjemy, mają znaczący wpływ na nasze życie. Bóg napisał, ale korektę ma dokonać każdy z nas. Od nas zależy jak będziemy żyć, czy zgodnie z Jego planem zbawienia.

Przypisywanie Woli Bożej skutków naszej ignorancji z tchórzostwa w celu usprawiedliwienia naszych grzechów jest niewybaczalne: Jeśli ktoś powie słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie mu odpuszczone, lecz jeśli powie przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie mu odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym. Albo uznajcie, że drzewo jest dobre, wtedy i jego owoc jest dobry, albo uznajcie, że drzewo jest złe, wtedy i owoc jego jest zły; bo z owocu poznaje się drzewo. Plemię żmijowe! Jakże wy możecie mówić dobrze, skoro źli jesteście? Przecież z obfitości serca usta mówią Mt 12: 32 – 34.

 Miłosierdzie Boże przekracza barierę między wiedzą a nadzieją, którą nie przekroczy ludzkie rozumowanie. Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny. Łk 6:37. Cuda są istotnym świadectwem tego, że jest to możliwe. Nasza wiedza wskazuje na to, że ta choroba niesie śmierć, a człowiek wyzdrowiał bo miał nadzieję na cudowne uzdrowienie. Wiedza Boga o nas jest  Miłością przepełnioną Miłosierdziem dającym szansę na korektę naszej księgi życia. Nasza wolna wola jest darem Miłości Boga. Bo kochać może tylko osoba wolna, która sama dokonuje wyboru. Egoizm nie ma nic wspólnego z miłością, to on oderwał Aniołów o Boga i wprowadził zło do naszego ludzkiego świata. Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski Mt 5:48.

środa, 1 czerwca 2011

KSIĄŻĘ KOŚCIOŁA




w 30 rocznicę śmierci



„Czcigodny i umiłowany Księże Prymasie!



Pozwól, że powiem po prostu, co myślę:



Nie byłoby na Stolicy Piotrowej tego Papieża-Polaka



(...), gdyby nie było Twojej wiary,



nie cofającej się przed więzieniem i cierpieniem" JPII.



Był uosobieniem dostojeństwa, a jednocześnie dawał poczucie bezpieczeństwa Kościołowi prześladowanemu i atakowanemu. Kardynał Stefan Wyszyński Prymas Tysiąclecia, wielki mąż stanu, przeprowadził Polskę przez ciemny okres komunizmu. W Rzymie mówiono "Lew Kościoła". Troskliwy i bardzo wymagający ojciec dla kapłanów. Serdeczny i opiekuńczy pasterz, oddany ludowi bożemu, wielki społecznik.



Taki obraz Prymasa mam w pamięci.



Kiedy 12.08.1970r. ks. Kardynał Stefan Wyszyński dokonał konsekracji Kościoła pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP w Witaszycach proboszczem był wtedy ks. Stefan Figas. Byłem tam na praktyce robotniczej przed rozpoczęciem studiów w ZPOW-Kotlin. Mieszkaliśmy w hotelu robotniczym w Witaszycach. Gorączkowe przygotowania wokół kościoła przyciągnęły nasza uwagę, zaoferowaliśmy swoją pomoc. W dniu konsekracji czekaliśmy z drżeniem serca i zmęczonych pracą rąk na przyjazd Prymasa. Zajechała czarna limuzyna, gospodarz ks. Stefan Figas ubrany w kapę czekał przy bramie. Na powitanie uklęknął a Prymas pochylił się nad nim i zerwał proboszcza z klęczek, wyrwał rękę, której pierścień proboszcz chciał ucałować, przygarnął go objęciem i serdecznie ucałował. Jeden z kolegów skwitował to szeptem: „A mówią że taki surowy dla księży, a tu patrz taki serdeczny". Byliśmy na spotkaniu po konsekracji i doznaliśmy radości bezpośredniego kontaktu z ks. Prymasem, naprawdę bezpośredniego.



Kiedy powołano Akademickie Studium Teologiczne w Poznaniu i otwarto studium dla świeckich „ Liceum Papieskie" jako student Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza i wolny słuchacz tego studium, miałem okazję wymienić kilka słów z ks. Prymasem podczas uroczystego otwarcia kursu. Siedem lat później wybrałem się z końcem października jako doktorant UJ służbowo do Warszawy. Kardynał Wyszyński przyjechał z Rzymu po konklawe. Ludzie po prostu gnali do Katedry Świętojańskiej. Niosłem duży rotor do ultrawirówki, zostawiłem go w kiosku Ruchu na przechowanie i wbiegłem do katedry. Na ambonę wszedł ks. Prymas z wielką powagą i dostojeństwem obrócił się w kierunku zebranych w prezbiterium i organów, wtedy rozłożył ręce i powiedział: Kiedy ogłoszono wynik konklawe kardynał Karol Wojtyła z tak charakterystyczną dla jego osoby pokorą na pytanie „Czy przyjmujesz?", odpowiedział „Przyjmuję". Cytując słowa św. Jana powiedział o sobie: „Potrzeba, aby on wzrastał, a ja bym się umniejszał". Burzy oklasków nie było końca. Wyjechałem do Krakowa niezwykle wzmocniony duchem.



Ksiądz Kardynał Prymas Wyszyński był nie raz we Włocławku gdzie mogłem go zobaczyć odwiedzając moją siostrę. Tu studiował i był wikarym w katedrze. Raz po obchodach w św. Wojciecha słuchałem jego kazania w Poznaniu, przyjechał z Gniezna, oraz prawie zawsze w Krakowie na procesji ku czci św. Stanisława. Zapamiętałem ten uśmiech pełen ducha jego kazania z tym charakterystycznym dźwięcznym spiżowo „r", tę rękę majestatycznie błogosławiącą i sylwetkę zdecydowanie kroczącą naprzód.



Mój ojciec słysząc zapowiedź w kościele o rozporządzeniu prymasa odmawiania różańca za zmarłego prezydenta Bieruta, powiedział, że ma cechy osoby świętej modlącej się za swoich oprawców. A wcześniej kiedy dowiaduje się o rzuconej na Bieruta przez papieża ekskomunice mówi : ,,Prezydent Bierut najbardziej potrzebuje teraz naszej modlitwy". W roku 1950 Stefan Wyszyński podpisał tzw. Porozumienie Rządu z Kościołem. Z ambon nawoływano do położenia kresu bratobójczej wojnie, działał wtedy ruch oporu. W stolicy wybudowano wówczas ponad 50 kościołów.



Ks. Prymas na własne życzenie był leczony w domu, Cierpiał z godnością. 25 maja rozmawiał telefonicznie po raz ostatni z Ojcem Świętym łącząc się z kliniką Gemelli „Módlmy się za siebie wzajemnie" .







wtorek, 19 kwietnia 2011

Starobielsk „Pisz do mnie tak często jak tylko możesz”

 

         To było ostatnie napisane zdanie przez porucznika Mariana Dworskiego na pocztówce starobielskiej. „ A Ty Moja Jedyna Lusieńko, Jak twoim zdrowiem i nerwami? Uważaj, Mój Skarbie na siebie i chroń swoje zdrowie dla naszego największego szczęścia".

            Dziadek najwięcej czasu poświęcał synowi Januszkowi. W sobotę po obiedzie w gabinecie – pokoju dziadka a wielkim biurku, ustawiane były makiety okopów, miniaturowych dział, samolotów i odbywały się tam wielkie batalie ołowianych żołnierzy. Następnie obliczano zabitych i rannych szacowano zniszczenia. Te manewry wykształciły Janusza później na znakomitego taktyka. Po internowaniu ojca do Starobielska, pod koniec wojny jako ochotnik wstąpił w siedemnastym roku życia do I Armii Wojska Polskiego zmieniając przy poborze datę urodzenia, bo łudził się, że tylko w ten sposób może uwolnić ojca z niewoli sowieckiej.

 Będąc w Poznaniu na studiach, pytałem go – mojego wujka podpułkownika Ludowego Wojska Polskiego o Starobielsk, o dziadka. Nigdy nie udało mi się podjąć tego tematu, wstawał od stołu, udawał, że czegoś szuka, a jego  oczy szkliły się tłumionym wielkim żalem, bo kochał ojca, Lwów i na pewno czuł się oszukany. Sam fakt bycia synem internowanego przez sowietów oficera sanacyjnego, był skuteczną blokadą oficerskiego awansu.

            Dziadek w dalekim Starobielsku, wraz ze swoim bratem Michałem majorem, myślami zawsze byli z rodziną.  Jakie świadectwo przyniósł Januszek – pisał – jak Ewunia uczy się na Uniwersytecie i jak sobie daje radę. My wszystko mamy i niczego nam nie potrzeba". Pisał tak dlatego, bo wiedział, że i tak żadna paczka by do nich nie dotarła. Moja mama, Ewa starsza córka Naczelnego Inspektora Ubezpieczeń we Lwowie wówczas porucznika rezerwy, była zawsze wzorem pracowitości dla Janusza, znała biegle cztery języki i pięknie grała na fortepianie. „ Januszkowi dziękuję za kartkę i proszę go jednak by nie ustępował Ewuni w pracy i brał z niej przykład wytrwałości. Czy z biura otrzymaliście jakieś zasiłki jak wysokie?."

            Dom Mariana Dworskiego był odbiciem spokoju oraz miłości rodzinnej. To przekazał dzieciom mojej mamie i wujkowi jako najcenniejszy skarb, za który mu jestem wdzięczny. Puls życia rodzinnego we wzajemnej zgodzie bił rytmem pracy dziadka, który po wyjściu dzieci do szkoły, poprzedzonym wspólnym śniadaniem, udawał się do pracy i wracał późnym popołudniem.

            Na trzy dni przed rozpoczęciem wojny dziadek dniami i nocami przesiadywał w sztabie Wojska Polskiego, korygując plany obrony Lwowa. Po wkroczeniu wojsk sowieckich 17 września 1939r. nadal pełnił swoją funkcję Naczelnego Inspektora Ubezpieczeń. Dwa  dni później dostał nakaz stawienia się do wojska. Jako służbista nie wahał się. Nie pomogły perswazje żony i przyjaciół, nawołujących do ukrycia się.

„Nasza sytuacja opisana przez Michała jest znana" Informował Dziadek w grypsie podanym ze Starobielska – „Bardziej mnie martwi Wasza sytuacja". Wydawała mu się zapewne ona bardziej tragiczna. Wysłanie wiadomości grypsem nie było proste, ktoś musiał tam jechać i przekupić strażników wódką. Zwykle korzystano z podróży na handel miejscowych Ukraińców z mieszanych polsko-ukraińskich małżeństw, im można było ufać.

 „ 26/X -39  Kochana Luś!   Misiek w liście do Mani wyjaśnił zdaje się dość wyraźnie naszą sytuację. Nie narzekamy bo nie ma powodu. Jestem jednak w wielkiej trosce o sytuację waszą, gdyby nieobecność nasza miała się przedłużyć. Szukaj Luś oparcia o Zosię, względnie jeżeli Mania będzie mogła pomóc Ci w ten sposób, by Ewa mogła gdzieś znaleźć pracę to będę jej bardzo wdzięczny"

 Po świętach Bożego Narodzenia pisał:

„Zaczytywaliśmy się kartkami od Was wraz z Miśkiem, który choć sam dotychczas kartek z domu nie otrzymał, cieszył się waszymi, jakby były napisane"

Michał nie wiedział nic o losach swojej rodziny i o tym, że zostali aresztowani a potem wywiezieni do Kazachstanu. Pisał i dlatego nie otrzymywał odpowiedzi. Rodziny oficerów , które znalazły się w Kazachstanie aresztowane jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia były specjalnymi przesiedleńcami. Deportowano je w lutym 1940 r., pozostawały pod bezpośrednim nadzorem NKWD, zamieszkiwały na ogół w wyodrębnionych, specjalnych osiedlach i nie otrzymały paszportów.

            Całym „szczęściem" tej starobielskiej katorgi było to, że dziadek przebywał wraz z bratem w jednej celi.  Żonę Michała  Marię, o której pisał aresztowano i wywieziono do Kazachstanu z 9 letnim synem Jeżykiem i 12 letnią córeczką  Danusią. Później przedostali się z Armią Andersa do Turcji, gdzie zmarła na cholerę. Najstarszy syn Michała – Adam, wracając do domu dowiedział się od sąsiadów o aresztowaniu rodziny. Ukrywał się a potem wyjechał na Śląsk.

Bardzo zaradna w całej rodzinie była starsza siostra Lusi, Zofia żona Pycia  znanego fabrykanta wędlin w Stryju, była bardzo szanowana przez dziadka.

„Jestem z Miśkiem i wzajemnie sobie pomagamy. Ty zostań u Ojca i ściągnij z domu co najważniejsze, by niczego Wam nie brakło. Trzymajcie się i pomagajcie sobie. Całuję Was serdecznie, Ojca Lolę Wasz Marian".

 Obawiał się represji na rodzinie, radził więc żonie przenieść się do jego ojca i siostry Karoliny. Brak wiadomości o rodzinie brata, bo nikt na kartkach nie pisał o aresztowaniu i wywiezieniu, z obawy o dalsze represje – potęgował tęsknotę dziadka. Temu tak wytrzymałemu człowiekowi, jeńcowi twierdzy krymskiej z 1920r., który uciekł z niej ratując się skokiem do Morza Czarnego, gdzie czekał na niego umówiony przewoźnik, teraz rozdzierająca duszę tęsknota każe prosić „Pisz do mnie tak często jak tylko możesz, choćby raz w tygodniu i nie oglądaj się na to, że na niektóre kartki nie odpowiadam". Na tej kartce z 8.03.1940r. pod znaczkiem, który przypadkowo odpadł po kilku tygodniach przy kolejnych czytaniach korespondencji, widoczny był  drobniutki tekst  napisany ołówkiem „wywożą nas już się nie zobaczymy".  Dziadek wiedział, że Januszek zbiera znaczki i sam nauczył go odklejać je z pocztówek nad parą z czajnika. I był przekonany, że to zostanie odczytane. Babcia otrzymała jeszcze później kartkę tylko  z pozdrowieniami z datą 31.01 1940 , którą NKWD zmieniło na 3.09.1940 z datą wysłania 19.09.1940r.i telegram w języku rosyjskim „Kartki otrzymałem piszcie często, Marian". Nie uspokoiły jednak jej te sfałszowane korespondencje. Przeczuwała najgorsze i przeżyła szok, po ogłoszeniu przez Berlińskie radio 13 kwietnia komunikatu o odnalezieniu w lesie katyńskim zwłok 12 000 polskich oficerów.

III Rzesza starła się wykorzystać ujawnienie zbrodni w celach propagandowych. Zakończyło się to całkowitą utratą wzroku na lewe oko.

17 czerwca 2000r oficjalnie zapalono znicze spoczywającym na cmentarzu w Charkowie polskim żołnierzom a 9 listopada 2007r. prezydent RP  Lech Kaczyński awansował pośmiertnie żołnierzy na wyższe stopnie oficerskie porucznika Mariana Dworskiego na stopień kapitana, a majora Dworskiego na stopień podpułkownika.

http://www.katedrapolowa.pl/

14 lutego 2009 Rząd Rzeczypospolitej Polski wsparł prywatną skargę w sprawie katyńskiej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

 http://www.federacja-katyn.org.pl/

Cytowana starobielska korespondencja znajduje się w archiwum Federacji Rodzin Katyńskich.

 

 

czwartek, 3 marca 2011

Na kanwie dyskusji o książce „Złote żniwa”

Szewach Weiss „nałożenie na Polskę tego całego plecaka niemoralności jest historycznie i moralnie bardzo niesprawiedliwe."

Mój dziadek Teodor Polański Komisarz Rządowy Rudek i rejent cieszył się poważaniem wśród ludności żydowskiej zamieszkującej Rudki i Sambor. Organizując koronację Obrazu M.B. Rudeckiej w 1921r. doznał zaskoczenia witając bramie koronatora abp. Józefa Sebastiana Pelczara, zauważył od rynku idącą delegację Kahału żydowskiego z Torą. Było to wydarzenie bez precedensu, Tora jest wynoszona z Synagogi tylko raz w roku w Simchat święto zwane „Radością z Prawa Bożego" w Jerozolimie i w dzień śmierci pierwszego cadyka w historii judaizmu Elimelecha Weisbluma w Leżajsku w procesji do jego ohelu (grobowca). Świadczyło to o nadzwyczajnym szacunku Żydów do naszego świętego.

Mój ojciec Teofil związany z Samborem i Lwowem, gdzie studiował wiele opowiadał mi o stosunkach polsko – żydowskich. Studiował we Lwowie w latach 1934-39 gdzie pod koniec studiów uniwersyteckich został asystentem wykładowym prof. Stefana Banacha. Wiedział z opowiadań, że przed ukonstytuowaniem się państwowości, czynów przeciwko Żydom dopuścili się ludzie z marginesu społecznego.

http://alehistoria.blox.pl/2010/01/OBRONCY-LWOWA-I-POGROMY-ZYDOW.html

Gdy studiował należał do "Bratniaka" studenckiej organizacji samopomocy Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie dokonujacej spisu ludności Lwowa z którego wynikało, że na 315 000 mieszkańców było ok. 100 000, Żydów tj. 31,7%. Inteligencja żydowska stanowiła70% wszystkich lwowskich adwokatów i 60% wszystkich lekarzy Lwowa. Opowiadał mi, że wśród studentów była grupka szowinistów, chodzili oni z laseczkami zakończonymi okrągłą mosiężną kulką i atakowali studentów żydowskich w czasie tzw. bojówek.

Jako porucznik w czasie działań wojennych został ranny 29 września 1939r. pod Janowem Lubelskim.

http://www.republika.pl/ofiaromwojny/teksty/0129.htm

Mając zgruchotane kolano przeczołgał się nocami aż do Sambora. Tam działał w Obwodzie Lwowskim AK organizując pomoc w ucieczce z getta w 1943r. dla Artura Sandauera z rodziną. Pomagał w zamurowaniu Sandauerów w domu w pomieszczeniu szerokim na ponad jeden metr i długim na cały dom. Była tam ubikacja woda i otwór w ścianie zasuwany na jedną cegłę, by można było podać żywność. Tak przeżyli do końca wojny.

Siostra ojca Janina uczyła od 1932r. chemii w szkole w Drohobyczu razem z Bruno Schulzem, który uczył rysunku. Kontakty były żywe i serdeczne tak jak całej inteligencji polskiej z żydowską.

wtorek, 1 marca 2011

Do wydawnictwa " ZNAK"

                                                          

                                                                                                                      Kraków, 28.02.2011

 

 

                                               Wydawnictwo „ZNAK"

                                               Pani Dyr. Danuta Skóra

                                               ul. T. Kościuszki 37

                                               30-105 Kraków

 

            Członkowie Akcji Katolickiej  dekanatu Kraków – Bronowice, zebrani na spotkaniu w dniu 28 lutego br. w parafii p.w. Św. Antoniego z Padwy w Rząsce, ze zdziwieniem i oburzeniem przyjmują informacje, że Wasze wydawnictwo postanowiło wydać antypolski i antykatolicki paszkwil Grossów pt. „Złote żniwa".

            Jak wiadomo z mediów, książka ta zawiera wiele oszczerstw pod adresem Polaków, a zwłaszcza polskiego chłopstwa, Kościoła katolickiego i jego hierarchów. Niczym nieuzasadnione uogólnienia oraz wysoce tendencyjne wypowiedzi Grossów, atakujące polski Naród, dają podstawy do stwierdzenia, że książka ta stanie się aktem wyjątkowo cynicznej propagandy antypolskiej.

            Wielu Polaków oddało swe życie ratując Żydów od zagłady. Nie ma w świecie podobnie bohaterskiego narodu. O tym Grossowie nie piszą, a tylko w sobie wiadomym celu, przypisują Polakom cechy barbarzyńców. Absurdalność tych stwierdzeń, a zarazem ich nikczemność, przeraża.

            Wydawnictwo „Znak", mieniące się katolickim, nie powinno uwiarygodniać Grossowe oszczerstwa, zaś wydając ten paszkwil, staje się w pewnym sensie udziałowcem w nikczemnym antypolskim i antykatolickim działaniu.

W myśl ewangelicznych zasad, wzywamy Was do opamiętania.

 

            Tadeusz Anczok                    Feliks Fedor                              Zofia Fedor                            

            Jan Gaweł                               Janusz Jandura             Leopold Krzanowicz

            Anastazy Kubicz                      Dorota Łabędzka                    Aleksandra Łomnicka

            Marek Polański                       Janina Rozpond                      Maciej Rozpond

            Wanda Sikora                         Adam Stawiarski                     Andrzej Stypuła

            Barbara Stypuła                       Maria Szybka                          Teresa Szytuła

            Leszek Świgoń            Małgorzata Zielińska

            Księża Asystenci: Ks. Jacek Hareńczyk, Ks. Ignacy Moskwa

czwartek, 20 stycznia 2011

90 Rocznica koronacji obrazu NMP Rudeckiej

Zamiar ukoronowania cudownego obrazu Najświętszej Maryi Panny w Rudkach powziął Św. Józef Sebastian Pelczar, biskup przemyski. Na synodzie diecezjalnym w 1908 złożył prośbę ( tekst oryginalny):

„W kościele parafjalnym w Rudkach, die­cezji przemyskiej, znajduje się we wielkim ołtarzu starożytny, na desce malowany obraz Najśw. Panny z Dzieciątkiem na ręku, który od roku 1612, tj. od czasu, w którym obraz ten w rudeckim kościele został umieszczony, doznaje czci od wiernego ludu ze stron nawet odległych, jako łaskami i cudami słynący.

O czci tego obrazu, starożytności kultu i o łaskach przed nim otrzymanych, podajemy, co następuje:

Z dokumentów kościoła parafjalnego w Rud­kach wiadomem jest, że obraz ten złożony został w kościele rudeckim przez Jerzego de Poraj Czuryłłę, dziedzica dóbr Rudki, w tych okolicznościach:

W czasie napadu Tatarów w r. 1612, gdy Stefan Potocki, hetman wojsk polskich, po­niósłszy klęskę pod Sasowym Rogiem -w Mołdawji, dostał się do niewoli, Tatarzy, uniesieni zwycięstwem, wpadli na Podole i Ruś niszcząc kraj po drodze. Wtedy to spalili wieś Żeleźnicę na Podolu i świątynię Pańską,. Gdy nie­przyjaciel zabrawszy łupy zawrócił do swoich siedzib, znaleziono w zgliszczach świątyni w Zeleźnicy obraz Najśw. Panny, cudownie zachowany. Pozostały na nim tylko znaki od ognia.

Wymieniony Jerzy Czuryłło z należną czcią obraz ten złożył w rudeckim kościele.

Obraz wnet zajaśniał łaskami i cudami. Gdy kościół kilkakrotnie przez Tatarów był spalony, Michał de Urbanice Urbański, nowy kościół zbudował w r. 1728. W nowej świątyni nowemi łaskami zaczął jaśnieć obraz i cześć Najśw. Panny coraz więcej rozszerzała się.

Dziedzice Rudek i inni, aby cześć okazać Najśw. Pannie i dzięki Jej składać, składali kościołowi dobra doczesne w ofierze i fundację dla Altarzystów i Psałterzystów poczynili. Cu­da i łaski na tem miejscu doznawane, spisy­wane były w księgach, które dotąd zachowały się; wota zaś umieszczano przy obrazie. Gdy łaski, świadczone osobom różnego stanu, ucie­kającym się do cudownego obrazu, stały się głośne, Jan Skarbek, Arcybiskup lwowski, do którego jurysdykcji Rudki w owym czasie na­leżały, naznaczył komisarzy w r. 1727 do zba­dania cudów, zdziałanych w rudeckim kościele. Taksamo Aleksander Fredro, biskup przemyski, powołał w tym celu komisję. Zeznania pod przysięgą złożone, tenże biskup zatwierdził i prawdziwość łask i cudów uznał.

Podobnie Wacław Sierakowski, Arcybiskup lwowski, podczas wizytacji kanonicznej w r. 1774 taką notatkę umieścił w księdze spisa­nych łask i cudów: Księgę niniejszą łask do­znanych w kościele rudeckim podczas wizy­tacji naszej generalnej przedłożoną i pilnie zbadaną, widzieliśmy i dla większej wiary rę­ką naszą podpisaliśmy.

Te oświadczenia dodały nowego blasku obrazowi Najśw. Panny, a lud wierny do więk­szego pobudziły nabożeństwa. Oprócz ludu o pomoc do Najśw. Panny w obrazie rudeckim zwracali się dostojnicy Królestwa polskiego. Wymienić trzeba Jana Kazimierza, Michała Wiśniowieckiego, Jana III, królów, którzy ozdo­bili kościół wotami wspaniałemi.

Nie ustały łaski w nowszych czasach. Jedni zdrowie ciała, inni inne łaski odbierają z miłosierdzia Bożego przez pośrednictwo Marji i chwałę Jej głoszą wdzięcznem sercem.

Celem podniesienia czci Najśw. Panny w rudeckim kościele u ludu polskiego i ru­skiego, tudzież dania sposobności ludowi zło­żenia podzięki za otrzymane dobrodziejstwa, niemniej z własnego nabożeństwa ku Najśw. Bożej Rodzicielce ks. Michał Wojtaś, proboszcz rudecki, pragnie uroczyście ukoronować obraz cudowny.

Podpisani Arcypasterze pragnąc przez pielgrzymki do miejsc cudownych cześć Marji podnosić w sercach wiernych, tudzież w cza­sach burzliwych, jak obecne, wybłagać pomoc Marji popierają prośbę ks. Michała Wojtasia, ks. biskup Józef Sebastjan Pelczar, JE. ks. Arcybiskup Józef Bilczewski ze Lwowa, JE. ks. Arcybiskup Jó­zef Teodorowicz obr. orm., JE. ks. Arcybiskup Aleksander Kakowski z Warszawy, książę bi­skup Adam Sapieha z Krakowa, ks. biskup Leon Wałęga z Tarnowa, ks. biskup Karol Fischer z Przemyśla i pozostali księża" Kapituła watykańska pi­smem z dnia 31 grudnia 1917 przychyliła się do prośby udzielając zezwolenia na uroczystą koronację.

Ikona 137 x 106cm, typ Hodigitrii - charakter bizantyjski „przewodniczka" (Maryja na lewym ramieniu trzyma Dzieciątko, dostojnym gestem prawej dłoni z długimi palcami wskazując na nie. Jej głowa zwrócona jest lekko w lewo patrzy wraz z Jezusem na wprost). Czerwono purpurowy płaszcz jest oznaką władzy królewskiej. Jezus jako władca prawą ręką udziela ludziom błogosławieństwa, w lewej trzyma zwój Pisma św. Po lewej stronie u góry dwaj archaniołowie - Rafał i Gabriel. Wizerunek otacza osiemnaście postaci świętych przede wszystkim ze Starego Testamentu, związanych z Matką Jezusa na złoconym tle, pokrytym tłoczoną ornamentacją kwiatów i liści. Z okazji koronacji ufundowano tłoczony srebrny płaszcz przykrywający całą ikonę.

Cudowny obraz ze zniszczonego kościoła sprowadził 1946 roku ks. Michał Wojtaś Na bardzo krótko ukryto go na zamku w Łańcucie. Ks. bp. Ignacy Tokarczuk zlecił przeniesienie obrazu do Jasienia którego dokonał 17 czerwca 1968r ks. Ryszard Mucha. W sobotę, 6 lipca odbyła się uroczysta instalacja obrazu w jasieńskim kościele. W niedzielę przybył kardynał Wojtyła. Odprawiono uroczystą sumę. "Dziś na tych przepięknych, a dotąd pustych ścianach górzystych Bieszczadów umieszczono cudowny obraz Najświętszej Matki, aby królowała na budzącej się do lepszego życia bieszczadzkiej ziemi" - powiedział po zakończeniu uroczystości ksiądz kardynał. Ikona została skradziona w 1992 roku.

Opis koronacji wraz z kazaniem Św. Sebastiana Pelczara publikowany był:

Ks Michał Wojtaś :Pamiątka z Rudek z opisem koronacji Cudownego Obrazu, Lwów z drukarni Zakł.N AR. Im Ossolińskich (E. Winiarza) 1922.

Przytaczam istotne fragmenty:

„Nadeszły dnie upragnione i oczekiwane. Arcypasterz diecezji oznaczył dzień koronacji na dzień 2 lipca 1921 i podał do wiadomości w urzędowem piśmie diecezalnem.

Ze zbliżającym się terminem koronacji zapanował ruch koło kościoła w Rudkach. De­koracja kościoła, bramy tryumfalne, kaplica koronacyjna, oto zadanie, które miał do speł­nienia komitet koronacyjny. Wydatną pomocą służył i zasługi wielkie położył w czynnościach przygotowawczych p. Teodor Polański, komi­sarz rządowy miasta, tudzież Siostry Służeb­niczki tak miejscowe, jak przybyłe z innych domów do pomocy.

Obraz cudowny umieszczono na ołtarzyku w środku prezbiterjum ujęty w feretron, ozdo­biony w białe kwiaty.

I miasteczko przybrało świąteczną postać. Chorągiewki, obrazy religijne na domach kato­lickich, świadczyły, że mieszkańcy chcą uczcić uroczystość Marji. Na oknach widniały nalepki illuminacyjne z obrazkiem Najśw. Panny rudeckiej. Stacja kolejowa przybrana była zielenią i chorągiewkami na przyjęcie gości, którzy przybyć mieli do Rudek. Przy ulicy kolejowej, kędy przejeżdżać mieli Biskupi przystrojone były słupy telegraficzne. Wszędzie, gdzie okiem rzucić, znać było, że Rudki obchodzić mają święto wielkie.

Ponownie wyruszyła procesja do bramy tryumfalnej przy ulicy kolejowej na powitanie JE. ks. Biskupa Ordynariusza. Przy bramie powitał Koronatora komisarz rządowy miasta, otoczony reprezentacją gminy i przedstawicie­lami władz miejscowych, którzy już na stacji kolejowej złożyli Arcypasterzowi swe uszano­wanie. Duchowieństwo obrządku gr. kat. z X. Dziekanem Kowalskim na czele powitawszy Arcypasterza, prosiło, aby wstąpił do cerkwi miejscowej. Najprzewielebniejszy Biskup Ordy-narjusz odpowiedział na te powitania i zaraz na wstępie dał swe błogosławieństwo. Opodal od rynku oczekiwała JE. ks. Bi­skupa delegacja Kahału z torą."

Jest to bez precedensu, Tora jest wynoszona z Synagogi tylko raz w roku w Simchat święto zwane „Radością z Prawa Bożego" w Jerozolimie i w dzień śmierci pierwszego cadyka w historii judaizmu Elimelecha Weisbluma w Leżajsku w procesji do jego ohelu (grobowca). Świadczy to o nadzwyczajnym szacunku Żydów do naszego św.biskupa.

Kazanie Biskupa przemyskiego Józefa Sebastiana Pelczara, wygłoszone dnia 2 lipca 1921 w Rudkach po dokonaniu ukoronowania obrazu Najśw. Panny Maryi. publikowane po raz pierwszy w Okruchach św Wojciecha jako przedruk z cytowanej wyżej pozycji dokonany przez Siostry Sercanki Zgromadzenie Służebnic Najśw. Serca Jezusowego w Krakowie w 2000r.

„Chwała niech będzie i dzięki Bogu w Trój­cy św. jedynemu, że mi pozwolił dokonać koronacji tego obrazu N. P. Marji i dodać niejako Królowej Niebieskiej nową stolicę ziem­ską, a wam, Najmilsi, uczestniczyć w tej uro­czystości. Radość moja tem większa, że ta stolica otoczona jest ludem polskim i ruskim, a więc jest jedną ze spójni dwóch bratnich ludów, zamieszkujących tę ziemię i połączonych tylu węzłami, bo wszakże mają wspólne pociechy i troski i są dziećmi nie tylko jednego Ojca Niebieskiego i jednej Matki Niebieskiej, ale także jednego Ojca duchownego na ziemi t. j. Namiestnika Chrystusowego i jednej matki duchownej t. j. Kościoła katolickiego, a przy tem obywatelami jednej Rzeczypospolitej polskiej. Toż w świętej zgodzie garnijcie się Polacy i Rusini do tronu tej najmiłościwszej i najsłodszej Królowej.

Kiedyż Marja Królową się stała? Wten­czas, gdy porodziła Tego, który jest Królem królów i Panem panujących; ale chwałę kró­lewską otrzymała dopiero wtenczas, gdy z du­szą i z ciałem została wziętą do nieba i wy­wyższona ponad aniołów i świętych. Wówczas to niejako cała Trójca św. ukoronowała N. Pannę. Jaką jest Jej chwała w niebie, tego żaden ludzki język nie wypowie. Bądźmy wszyscy świętymi w życiu, a staniemy się po śmierci jakby dworzanami Królowej Niebieskiej i otaczać będziemy Jej tron przez całą wiecz­ność.

Cześć tej Królowej krzewi na ziemi Koś­ciół św. z wielką starannością, a narody ka­tolickie współzawodniczą w oddawaniu tej czci. Szczególnie naród polski od kolebki swo­jej gorącem sercem ukochał N. Pannę, tak że go nazwać można narodem Marji; on też do­znawszy za Jej przyczyną wiele łask i pociech, usty króla Jana Kazimierza Królową Ją swoją ogłosił; po czem w naszych czasach Ojciec św. Benedykt XV. pozwolił dodać do litanji to wezwanie: Królowo korony polskiej, módl się za nami.

Jednym ze sposobów uczczenia Bogarodzicy jest koronacja Jej cudownych obrazów. Ale dlaczegoż jakiś obraz nazywa się cudow­nym? Czy może dlatego, że on sam cuda czyni? Nie, ale że N. Panna, wszędzie łaskawa, w pewnych miejscach, jakby w ulubionych stolicach swoich okazuje się łaskawszą i obfite, nieraz iście cudowne łaski rozdaje tym, którzy z ufnością do Jej stóp spieszą i dla Jej chwały ofiar nie szczędzą. Gdy te łaski się mnożą, bada je biskup miejscowy, a po sprawdzeniu, że przynajmniej niektóre z nich mają rzeczy­wiście cechę cudu i że obraz jest w wielkiej czci u wiernych, idzie prośba do Stolicy św. o pozwolenie na uroczystą koronację. Takich obrazów ukoronowanych jest na ziemi polskiej 42, w diecezji przemyskiej 10, a do nich za łaską Bożą i pozwoleniem Kapituły Watykań­skiej przybywa dzisiaj ten obraz w Rudkach.

Skąd się wziął ten obraz, niewiadome; tyle tylko zapisały dzieje, że gdy w roku 1612 Tatarzy pustoszyli tę ziemię, w zgliszczach spalonego kościoła w Zeleźnicy znaleziono ten obraz nienaruszony od ognia i sprowadzono go do Rudek, gdzie wkrótce przed nim po­częły się dziać cuda. Toż do N. Panny rudeckiej nie tylko pobożni z okolicznych wiosek i miast słali swe prośby i ofiary, ale także szlachta, magnaci, wielkie panie i sami królo­wie, mianowicie Jan Kazimierz, Michał Wiśniowiecki i Jan III Sobieski. Cuda, za przy­czyną N. Panny tu dokonane, zbadały osobne komisje, wysłane przez arcybiskupa lwowskie­go, Skarbka i przez dwóch biskupów przemys­kich, Fredrę i Sierakowskiego, tak, że śmiało mogłem upoważnić obecnego pasterza tej pa­rafji do zbierania ofiar na korony i do wnie­sienia prośby o pozwolenie na uroczystą koro­nację. Dzięki za to pozwolenie Stolicy świętej. Błogosławieństwo osobne wszystkim ofiarodaw­com z pasterzem tej parafji na czele, chwała Tobie, N. Panno, królująca na Stolicy rudeckiej!

Najmilsi w Chrystusie! Czcijmy wszyscy N. Pannę i wzywajmy Jej opieki, bo wszakże ona jest Królową Kościoła tryumfującego, walczącego i cierpiącego, mającą władztwo nad niebem i ziemią, - Królową, dziwnie możną, tak, że modlitwą swoja wszystko u Boga mo­że, - Królową dziwnie słodką, tak, że wielkiem sercem ogarnia całą ludzkość i jak po­wiedział jeden mąż święty, stoi ciągle u wrót nieba i patrzy, czy gdzie łzy nie płyną i słu­cha, czy gdzie serca nie jęczą. Toż na Jej rę­ce składajmy nasze modlitwy, zwykle tak li­che, tak zimne, tak przynajmniej niedoskonałe, aby Ona połączyła je z modlitwami swojemi i ofiarowała je najmiłościwszemu Sercu Jezu­sowemu. Do Jej serca królewskiego i zarazem macierzyńskiego spieszmy wszyscy z wielką ufnością, - spieszcie sprawiedliwi po łaskę wytrwania, - spieszcie grzesznicy po łaskę skruchy i nawrócenia, - spieszcie kuszeni po zwycięstwo w walce, - spieszcie smutni po pociechę, sieroty po macierzyńską opiekę, ubo­dzy po chleb i cierpliwość, chorzy po zdrowie ciała i duszy, rodzice po pomoc w wychowa­niu dzieci, wszyscy po błogosławieństwo dla siebie, dla rodzin waszych, dla całego narodu i Kościoła. Czy to przyrzekacie, Najmilsi? O! niech że teraz każdy i każda powie w duszy: Przyrzekam ci N. Panno, że z ufnością wielką uciekać się będę do Ciebie we wszystkich moich potrzebach.

Ale, by znaleść wysłuchanie u N. Panny, a przez Nią u P, Boga, trzeba spełniać wiernie obowiązki względem tej Królowej.

Najprzód trzeba składać Jej cześć, po czci Bożej najwyższą, bo Ona przez to samo, że jest Bogarodzicą, na taką cześć zasługuje. Jest też wolą Bożą, byśmy Ją czcili „w du­chu i w prawdzie"; wszakże sam Syn Boży był Jej poddany, wykonał pierwszy cud na Jej wstawienie, powierzył z krzyża Kościół Swój Jej pieczy, wyniósł Ją z ciałem i duszą na tron chwały. Dla uczczenia tej Królowej zaprowadził Kościół różne święta, nabożeństwa, modlitwy, pieśni i bractwa, a szczególnie za­chęca nas, byśmy Ją pozdrawiali tem słodkiem pozdrowieniem: Zdrowaś Marjo. Toż nie dziw, że Święci odmawiali to pozdrowienie jak naj­częściej, zwłaszcza na głos dzwonu, na ude­rzenie zegara, albo na spojrzenie na obraz N. Panny, - co więcej, że święty Tomasz z Akwinu, będąc jeszcze pacholęciem, napisał na kartce pozdrowienie anielskie i nosił je na szyi, a gdy matka kazała sobie tę kartkę pokazać, połknął ją, bojąc się, by mu nie ode­brano drogiego skarbu. Oby i Wam, Najmilsi, pozdrowienie anielskie tkwiło ciągle w ustach i sercu, a nie omieszkujcie go nigdy, gdy głos dzwonu odzywa się na Anioł Pański, bo to jest niejako pobudka Marji, wzywająca nas, abyśmy rano wszystkie sprawy ofiarowali Bo­gu, w południe ożywiali ducha znękanego modlitwą, a wieczorem wspominali na śmierć i na dusze w czyśćcu cierpiące. Ukochajcie także pieśni pobożne, zwłaszcza prześliczne godzinki - i śpiewajcie ku czci N. Panny w kościele i w domu, a dziatwa i pastuszki niech tak śpiewają na polu. Zachęcani was również, abyście się wpisywali do straży przy­bocznej Królowej niebieskiej, czyli do Jej bractw, zwłaszcza Różańca świętego, bo za wierne spełnianie tych obowiązków, acz nie nakazanych pod grzechem, licznych dostąpicie odpustów dla zgładzenia kar doczesnych.

Patrzcie atoli, by z odmawianiem modlitw czy śpiewaniem pieśni pobożnych łączyć cześć wewnętrzną t. j. życie czyste bez grzechów i ozdobione cnotami. Bo na cóżby się przydało, gdyby ktoś wymawiał święte imiona Je­zusa i Marji, a zarazem plamił swe usta kłam­stwem, przekleństwem, obmową lub brzydkiem słowem, - gdyby przesuwał codziennie pa­ciorki różańca, a tę samą rękę wyciągał po cudze dobro, - gdyby nosił na piersiach szkaplerz lub medalik, a żywił w sercu uczucia pychy, nieczystości lub nienawiści. Byłaby to ohydna obłuda, któraby na niego ściągnęła wyrok Boży: „Odstąpcie adeninie, którzy czy­nicie nieprawość". Najmilsi, strzeżcie się tej obłudy; niechże teraz każdy i każda przy­rzeknie: „O Królowo Najświętsza, czcić Cię będę nie tylko usty, ale także sercem i życiem".

Królowej ziemskiej należy się oprócz czci posłuszeństwo dla jej praw; tegoż samego żąda od nas Królowa Niebieska, prawem zaś Jej jest wola Boża, objawiająca się w przeka­zaniach Boskich, w przepisach Kościoła i w obo­wiązkach stanu. Jej to wkłada Kościół w usta te słowa: „Blogoslawiony, który mię słucha i który czuwa u drzwi moich na każdy dzień" t. j. jako dobry sługa troska się o to, by speł­nić wolę moją. Ona sama rzekła w Kanie do sług: „Cokolwiek wam Syn mój rzecze, czyń­cie", a dziś mówi do każdego chrześcjanina: Cokolwiek ci Chrystus nakazuje, czyń, jeżeli chcesz być miłym sercu mojemu i dostać się do nieba. Czy tak czynią wszyscy chrześcija­nie? Niestety, jakże częstem jest deptanie przykazań Boskich i kościelnych, jak częstem zaniedbywanie najświętszych obowiązków.

Najmilsi, zastanówcie się teraz przed Bo­giem, czy w życiu waszem spełniacie wiernie wolę Bożą, a jeżeli sumienie wyrzuci wam ja­kieś grzechy niewyznane i nieodpokutowane. jakie"ś krzywdy niewynagrodzone, jakieś spo­wiedzi źle odprawione, proście teraz za przyczyną Ucieczki grzesznych o łaskę szczerego i zupełnego nawrócenia. Kiedy raz św. Kata­rzyna Genueńska odprawiła spowiedź, ukazał się jej P. Jezus cały krwią, zlany i krzyżem obciążony. Na ten widok Święta zawołała ze łzami: „O Jezu, miłości moja, już nigdy grze­szyć nie będę, już nigdy"! I tobie, chrześci­janinie, ukazuje się P. Jezus w tej samej po­staci, boś ty sam grzechami ciężkiemi krew P Jezusa wytoczył, a nawet według słów św. Pawła przybił go do krzyża, serce zaś Matki Bolesnej, mieczem niejako przeszył; toż teraz za Jej wstawieniem nawrócony wołaj: O Jezu, miłości moja, już nigdy grzeszyć nie będę! O Królowo i Matko Najświętsza, przyrzekam Ci, że odtąd będę posłuszny woli Twego Bo­skiego Syna i Twojej.

Królowa ziemska nietylko żąda posłuszeń­stwa dla praw swoich, ale także danin i ofiar, bo, jeżeli miłuje swoich poddanych i dobrze im czyni, zasługuje także na ich miłość. Po­dobnie Królowej Niebieskiej, a przez nią P. Bogu trzeba składać chętne ofiary jako hołdy miłości, - ofiary z modlitw, pieśni i nabożeń­stw, ofiary z Komunji sakramentalnych czy duchownych, ofiary z grosza przez ozdabianie Jej świątyń czy wspieranie Jej ubogich i cier­piących dzieci, ofiary z trudu przez przycią­ganie do Jej służby dusz innych, ofiary z ży­cia przez ciągłe czuwanie, aby nie zasmucić Jej serca jakimś grzechem; choćby powszednim, a natomiast ćwiczyć się w cnotach i jak najwięcej zrobić dobrego dla Boga i ludzi. Patrzcież, Najmilsi, abyście za miłość N. Pan­ny odwzajemnili się miłością, za niezliczone łaski za Jej przyczyną otrzymane płacili codziennemi ofiarami, aczby drobnemi, ale z mi­łującego serca pochodzącemi. Kiedy raz pyta­no się św. Jana Berchmansa, jakieby usługi speł­niać w życiu duchownem, odpowiedział: „To, co czynicie, choćby to było małem, czyńcie pobożnie i wiernie", bo ta wierność szczególnie P. Bogu a tem samem i N. Pannie się podoba. Niestety, ta wierność jest dosyć rzadka: na­tomiast zdarza się często, że ludzie na chwilę służą Bogu i modlą się pobożnie, ale potem w lenistwo, czy nawet w ciężkie grzechy wpa­dają.

Tomasz a Kempis, któremu przypisują ułożenie cennego dziełka O naśladowaniu Chry­stusa Pana w wieku młodzieńczym począł le­niwieć i stygnąć. Gdy taki stan jego duszy ciągle się pogarszał, otrzymał raz we śnie upomnienie od Najśw. Panny. Zdało mu się, że siedzi w szkole razem z innymi uczniami; wtem na obłokach spuszcza się na ziemię Najśw. Panna, mając szaty jasne i oblicze promieniste, - staje w szkole, chodzi naokoło, rozmawia słodko z uczniami, a potem każdego pieści i całuje. Tomasz czeka z gorączkowem pragnieniem, rychłoli na niego przyjdzie kolej; wreszcie staje przed nim Matka Boża, lecz zamiast obdarzyć go pieszczotami, zwraca na niego wzrok surowy i czyni mu wyrzuty, iż stał się leniwy w Jej służbie, wszelako dodaje, że jeżeli się poprawi, będzie mu nadal dobrą Matką. Tomasz ocknął się i niebawem gnuś­ność usunął.

Gdyby teraz Najśw. Panna zstąpiła tu z nieba i chodziła wśród nas, czy każdemu i każdej dałaby macierzyński pocałunek? Je­żeli ktoś się poddał lenistwu duchowemu, albo nawet grzechom ciężkim, niechże się po­prawi i przyrzeknie teraz w duszy: „O najmiłościwsza Królowo i Matko moja, przyrzekam Ci tak służyć w całem życiu mojem, abym Ci był miłem dzieckiem Twojem i oglądał Cię kiedyś w niebie".

Kończę, zachęcając wszystkich do wytrwa­nia w służbie Marji, bo ta służba nietylko przynosi pociechę najsłodszą i sprowadza łaski najobfitsze, ale jest jednym ze znaków zapew­niających nas o wybraniu nas do chwały nie­bieskiej, tak, że Święci mistrzowie twierdzą na śmiało: „Kto pokornem i czystem sercem służy Marji, tak pewnym jest nieba, jakby już był w niebie".

A teraz przedstawcie sobie, Najmilsi, że się niebo otwiera i że Królowa Niebieska po­wstaje z górnego tronu, by nam dać Swe błogosławieństwo; toż do Niej podnieśmy na­sze serca i oczy, prosząc: O Najmiłościwsza Królowo, przyjmij mile te nowe korony, które Ci ofiarujemy, zasiądź na tym nowym tronie, by wysłuchiwać tych, którzy tu swe prośby składać będą. Błogosław nam wszystkim i na­szym rodzinom i całemu narodowi i całemu Kościołowi i światu całemu, by się w nim roz­szerzyło królestwo Jezusowe i królestwo Twoje. Amen."