czwartek, 3 marca 2011

Na kanwie dyskusji o książce „Złote żniwa”

Szewach Weiss „nałożenie na Polskę tego całego plecaka niemoralności jest historycznie i moralnie bardzo niesprawiedliwe."

Mój dziadek Teodor Polański Komisarz Rządowy Rudek i rejent cieszył się poważaniem wśród ludności żydowskiej zamieszkującej Rudki i Sambor. Organizując koronację Obrazu M.B. Rudeckiej w 1921r. doznał zaskoczenia witając bramie koronatora abp. Józefa Sebastiana Pelczara, zauważył od rynku idącą delegację Kahału żydowskiego z Torą. Było to wydarzenie bez precedensu, Tora jest wynoszona z Synagogi tylko raz w roku w Simchat święto zwane „Radością z Prawa Bożego" w Jerozolimie i w dzień śmierci pierwszego cadyka w historii judaizmu Elimelecha Weisbluma w Leżajsku w procesji do jego ohelu (grobowca). Świadczyło to o nadzwyczajnym szacunku Żydów do naszego świętego.

Mój ojciec Teofil związany z Samborem i Lwowem, gdzie studiował wiele opowiadał mi o stosunkach polsko – żydowskich. Studiował we Lwowie w latach 1934-39 gdzie pod koniec studiów uniwersyteckich został asystentem wykładowym prof. Stefana Banacha. Wiedział z opowiadań, że przed ukonstytuowaniem się państwowości, czynów przeciwko Żydom dopuścili się ludzie z marginesu społecznego.

http://alehistoria.blox.pl/2010/01/OBRONCY-LWOWA-I-POGROMY-ZYDOW.html

Gdy studiował należał do "Bratniaka" studenckiej organizacji samopomocy Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie dokonujacej spisu ludności Lwowa z którego wynikało, że na 315 000 mieszkańców było ok. 100 000, Żydów tj. 31,7%. Inteligencja żydowska stanowiła70% wszystkich lwowskich adwokatów i 60% wszystkich lekarzy Lwowa. Opowiadał mi, że wśród studentów była grupka szowinistów, chodzili oni z laseczkami zakończonymi okrągłą mosiężną kulką i atakowali studentów żydowskich w czasie tzw. bojówek.

Jako porucznik w czasie działań wojennych został ranny 29 września 1939r. pod Janowem Lubelskim.

http://www.republika.pl/ofiaromwojny/teksty/0129.htm

Mając zgruchotane kolano przeczołgał się nocami aż do Sambora. Tam działał w Obwodzie Lwowskim AK organizując pomoc w ucieczce z getta w 1943r. dla Artura Sandauera z rodziną. Pomagał w zamurowaniu Sandauerów w domu w pomieszczeniu szerokim na ponad jeden metr i długim na cały dom. Była tam ubikacja woda i otwór w ścianie zasuwany na jedną cegłę, by można było podać żywność. Tak przeżyli do końca wojny.

Siostra ojca Janina uczyła od 1932r. chemii w szkole w Drohobyczu razem z Bruno Schulzem, który uczył rysunku. Kontakty były żywe i serdeczne tak jak całej inteligencji polskiej z żydowską.