wtorek, 19 kwietnia 2011

Starobielsk „Pisz do mnie tak często jak tylko możesz”

 

         To było ostatnie napisane zdanie przez porucznika Mariana Dworskiego na pocztówce starobielskiej. „ A Ty Moja Jedyna Lusieńko, Jak twoim zdrowiem i nerwami? Uważaj, Mój Skarbie na siebie i chroń swoje zdrowie dla naszego największego szczęścia".

            Dziadek najwięcej czasu poświęcał synowi Januszkowi. W sobotę po obiedzie w gabinecie – pokoju dziadka a wielkim biurku, ustawiane były makiety okopów, miniaturowych dział, samolotów i odbywały się tam wielkie batalie ołowianych żołnierzy. Następnie obliczano zabitych i rannych szacowano zniszczenia. Te manewry wykształciły Janusza później na znakomitego taktyka. Po internowaniu ojca do Starobielska, pod koniec wojny jako ochotnik wstąpił w siedemnastym roku życia do I Armii Wojska Polskiego zmieniając przy poborze datę urodzenia, bo łudził się, że tylko w ten sposób może uwolnić ojca z niewoli sowieckiej.

 Będąc w Poznaniu na studiach, pytałem go – mojego wujka podpułkownika Ludowego Wojska Polskiego o Starobielsk, o dziadka. Nigdy nie udało mi się podjąć tego tematu, wstawał od stołu, udawał, że czegoś szuka, a jego  oczy szkliły się tłumionym wielkim żalem, bo kochał ojca, Lwów i na pewno czuł się oszukany. Sam fakt bycia synem internowanego przez sowietów oficera sanacyjnego, był skuteczną blokadą oficerskiego awansu.

            Dziadek w dalekim Starobielsku, wraz ze swoim bratem Michałem majorem, myślami zawsze byli z rodziną.  Jakie świadectwo przyniósł Januszek – pisał – jak Ewunia uczy się na Uniwersytecie i jak sobie daje radę. My wszystko mamy i niczego nam nie potrzeba". Pisał tak dlatego, bo wiedział, że i tak żadna paczka by do nich nie dotarła. Moja mama, Ewa starsza córka Naczelnego Inspektora Ubezpieczeń we Lwowie wówczas porucznika rezerwy, była zawsze wzorem pracowitości dla Janusza, znała biegle cztery języki i pięknie grała na fortepianie. „ Januszkowi dziękuję za kartkę i proszę go jednak by nie ustępował Ewuni w pracy i brał z niej przykład wytrwałości. Czy z biura otrzymaliście jakieś zasiłki jak wysokie?."

            Dom Mariana Dworskiego był odbiciem spokoju oraz miłości rodzinnej. To przekazał dzieciom mojej mamie i wujkowi jako najcenniejszy skarb, za który mu jestem wdzięczny. Puls życia rodzinnego we wzajemnej zgodzie bił rytmem pracy dziadka, który po wyjściu dzieci do szkoły, poprzedzonym wspólnym śniadaniem, udawał się do pracy i wracał późnym popołudniem.

            Na trzy dni przed rozpoczęciem wojny dziadek dniami i nocami przesiadywał w sztabie Wojska Polskiego, korygując plany obrony Lwowa. Po wkroczeniu wojsk sowieckich 17 września 1939r. nadal pełnił swoją funkcję Naczelnego Inspektora Ubezpieczeń. Dwa  dni później dostał nakaz stawienia się do wojska. Jako służbista nie wahał się. Nie pomogły perswazje żony i przyjaciół, nawołujących do ukrycia się.

„Nasza sytuacja opisana przez Michała jest znana" Informował Dziadek w grypsie podanym ze Starobielska – „Bardziej mnie martwi Wasza sytuacja". Wydawała mu się zapewne ona bardziej tragiczna. Wysłanie wiadomości grypsem nie było proste, ktoś musiał tam jechać i przekupić strażników wódką. Zwykle korzystano z podróży na handel miejscowych Ukraińców z mieszanych polsko-ukraińskich małżeństw, im można było ufać.

 „ 26/X -39  Kochana Luś!   Misiek w liście do Mani wyjaśnił zdaje się dość wyraźnie naszą sytuację. Nie narzekamy bo nie ma powodu. Jestem jednak w wielkiej trosce o sytuację waszą, gdyby nieobecność nasza miała się przedłużyć. Szukaj Luś oparcia o Zosię, względnie jeżeli Mania będzie mogła pomóc Ci w ten sposób, by Ewa mogła gdzieś znaleźć pracę to będę jej bardzo wdzięczny"

 Po świętach Bożego Narodzenia pisał:

„Zaczytywaliśmy się kartkami od Was wraz z Miśkiem, który choć sam dotychczas kartek z domu nie otrzymał, cieszył się waszymi, jakby były napisane"

Michał nie wiedział nic o losach swojej rodziny i o tym, że zostali aresztowani a potem wywiezieni do Kazachstanu. Pisał i dlatego nie otrzymywał odpowiedzi. Rodziny oficerów , które znalazły się w Kazachstanie aresztowane jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia były specjalnymi przesiedleńcami. Deportowano je w lutym 1940 r., pozostawały pod bezpośrednim nadzorem NKWD, zamieszkiwały na ogół w wyodrębnionych, specjalnych osiedlach i nie otrzymały paszportów.

            Całym „szczęściem" tej starobielskiej katorgi było to, że dziadek przebywał wraz z bratem w jednej celi.  Żonę Michała  Marię, o której pisał aresztowano i wywieziono do Kazachstanu z 9 letnim synem Jeżykiem i 12 letnią córeczką  Danusią. Później przedostali się z Armią Andersa do Turcji, gdzie zmarła na cholerę. Najstarszy syn Michała – Adam, wracając do domu dowiedział się od sąsiadów o aresztowaniu rodziny. Ukrywał się a potem wyjechał na Śląsk.

Bardzo zaradna w całej rodzinie była starsza siostra Lusi, Zofia żona Pycia  znanego fabrykanta wędlin w Stryju, była bardzo szanowana przez dziadka.

„Jestem z Miśkiem i wzajemnie sobie pomagamy. Ty zostań u Ojca i ściągnij z domu co najważniejsze, by niczego Wam nie brakło. Trzymajcie się i pomagajcie sobie. Całuję Was serdecznie, Ojca Lolę Wasz Marian".

 Obawiał się represji na rodzinie, radził więc żonie przenieść się do jego ojca i siostry Karoliny. Brak wiadomości o rodzinie brata, bo nikt na kartkach nie pisał o aresztowaniu i wywiezieniu, z obawy o dalsze represje – potęgował tęsknotę dziadka. Temu tak wytrzymałemu człowiekowi, jeńcowi twierdzy krymskiej z 1920r., który uciekł z niej ratując się skokiem do Morza Czarnego, gdzie czekał na niego umówiony przewoźnik, teraz rozdzierająca duszę tęsknota każe prosić „Pisz do mnie tak często jak tylko możesz, choćby raz w tygodniu i nie oglądaj się na to, że na niektóre kartki nie odpowiadam". Na tej kartce z 8.03.1940r. pod znaczkiem, który przypadkowo odpadł po kilku tygodniach przy kolejnych czytaniach korespondencji, widoczny był  drobniutki tekst  napisany ołówkiem „wywożą nas już się nie zobaczymy".  Dziadek wiedział, że Januszek zbiera znaczki i sam nauczył go odklejać je z pocztówek nad parą z czajnika. I był przekonany, że to zostanie odczytane. Babcia otrzymała jeszcze później kartkę tylko  z pozdrowieniami z datą 31.01 1940 , którą NKWD zmieniło na 3.09.1940 z datą wysłania 19.09.1940r.i telegram w języku rosyjskim „Kartki otrzymałem piszcie często, Marian". Nie uspokoiły jednak jej te sfałszowane korespondencje. Przeczuwała najgorsze i przeżyła szok, po ogłoszeniu przez Berlińskie radio 13 kwietnia komunikatu o odnalezieniu w lesie katyńskim zwłok 12 000 polskich oficerów.

III Rzesza starła się wykorzystać ujawnienie zbrodni w celach propagandowych. Zakończyło się to całkowitą utratą wzroku na lewe oko.

17 czerwca 2000r oficjalnie zapalono znicze spoczywającym na cmentarzu w Charkowie polskim żołnierzom a 9 listopada 2007r. prezydent RP  Lech Kaczyński awansował pośmiertnie żołnierzy na wyższe stopnie oficerskie porucznika Mariana Dworskiego na stopień kapitana, a majora Dworskiego na stopień podpułkownika.

http://www.katedrapolowa.pl/

14 lutego 2009 Rząd Rzeczypospolitej Polski wsparł prywatną skargę w sprawie katyńskiej przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka.

 http://www.federacja-katyn.org.pl/

Cytowana starobielska korespondencja znajduje się w archiwum Federacji Rodzin Katyńskich.