poniedziałek, 30 czerwca 2014

Czy w "Golgota Picnic" są elementy, które mogą obrazić katolików?

 

 

Marta Górna przeprowadziła wywiad  z Rodrigerem Garcią reżyserem "Golgoty Picnic". Na pytanie:  o elementy, które mogą obrazić katolików reżyser przyznaje w tonie nie wymagającym komentarza:

 Na pewno. I co z tego? Są też takie, które obrażą wegetarian.  Jestem pewny, że mogą się czuć zaniepokojeni w czasie spektaklu."

Autor miał na celu wywołanie niepokoju, którego źródłem miała być ignorancja Golgoty, która w kulturze i sztuce od stuleci, była traktowana z pietyzmem. Szkoda, nie powiadomiono go o wynikach petycji rozesłanej katolikom przez

 http://citizengo.org/pl

dzięki której odwołano spektakl, podobnie jak we Francji. Dlaczego więc w decyzjach wystawieniu "Golgoty Picnic", nie kierowano się tym francuskim doświadczeniem, tylko marnotrawiono pieniądze podatników.

 Autor ma pretensje:

„Wielu ludzi kupiło bilety na "Golgota Picnic". Możemy im oddać pieniądze, ale nie szacunek. Oni mogą czuć się obrażeni, że ktoś zdecydował za nich, co wolno im oglądać, a czego nie. Decyzję o odwołaniu podjęto jednostronnie. Nikt się ze mną nie konsultował. Wyjaśniłem dyrektorowi festiwalu, że odwołanie "Golgota Picnic" to zamach na demokrację. Kto manifestuje przeciw czemuś, czego nie zna, jest manipulowany"

Istotnie autor nie znał woli Katolików wyrażonej w petycji, czy był manipulowany, a Fee!  Ależ, czy go to obchodzi, on napisał więc trzeba grać, a jak się nie da grać, to za pieniądze nie jego tylko nasze, trzeba czytać, by wywołać niepokój. To konstytucyjna wolność słowa, ale bez obrażania!

 Spektakl zniesiony, wola katolików uszanowana, a czytanie zdaniem autora : „spektakl można zobaczyć i przeżyć dzięki nagraniu. Zaakceptowałem ten pomysł, ale to nie jest żadne rozwiązanie." A ta konstytucyjna wolność czytania wywołała; niepokój, demonstracje, nawet epizod ze śmierdzącą  substancją w teatrze. Gratuluję,autor wzbudził to co chciał. Niech to go zaniepokoi, ale tak pozytywnie, może mu się otworzą oczy na ludzi, a nie tylko na odbiorców jego pióra. Może też na to, co powiedział do nas św. Jan Paweł II na krakowskich Błoniach: „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale - pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego "wolno"? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć "nie" temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło."

wtorek, 10 czerwca 2014

Zmarła Nazaretanka Siostra M. Cherubina – Zofia Bokota

 

Przechodziłem wieczorem 22 Października 2008r., kiedy to karetka na sygnale podjechała do Sióstr Nazaretanek  przy ul. Przybyszewskiego 39. Siostra Cherubina z radością powiedziała mi podając lekarzowi owinięte niemowlę „ to już dziewiąte uratowane dziecko. Dzieci tu pozostawione są od razu przewożone karetką na badania, musimy być pewne, że są zdrowe." Dziewczynkę siostry tymczasowo nazwały Franciszką na cześć bł. Franciszki Siedliskiej, założycielki zgromadzenia Sióstr Nazaretanek, do którego należą. Nazaretanka Siostra M. Cherubina – Zofia Bokota pracowała w Domu Samotnej Matki przy „Oknie Życia" w naszej parafii.  W ciągu swojej posługi zakonnej uratowała blisko dwa tysiące dzieci. Przeszła na emeryturę i mieszkała w klasztorze przy ul. Warszawskiej 13. Taka jest skala problemu, któremu w swojej zakonnej misji stawiła czoła siostra Cherubina     Pierwsza dziewczynka pozostawiona była w „Oknie Życia"  20 czerwca 2006r. Dla siostry Cherubiny, dyrektorki prowadzonego przez nazaretanki Domu Samotnej Matki było to wydarzenie. W wywiadzie prasowym dla KAI powiedziała: „Noworodek jest w dobrym stanie, lekarze ocenili, że narodził się w szpitalu. Dziecko ma jeszcze plaster w miejscu szczepienia. - Nie wiemy, jak ma na imię, nie znamy jego matki, ale jego pojawienie się w Oknie Życia jest dla nas wielką radością, bo to znaczy, że maleństwo jest już bezpieczne i ma szansę na to, że trafi do dobrej rodziny"

 Ks. Kardynał Stanisław Dziwisz 29 marca 2006r. poświęcił "Okno Życia", gdzie matki, które nie chcą dziecka, mogą zostawiać swoje nowonarodzone dzieci. Powstało ono dzięki współpracy wydziału duszpasterstwa rodzin kurii metropolitalnej i krakowskiej Caritas. Powiedział „Zawierzyłem ją Matce Bożej Kalwaryjskiej, w Ludźmierzu Królowej Podhala, a w Nowej Hucie-Bieńczycach Matce Bożej Fatimskiej".

Jest to miejsce o potencjalnym ładunku wychowawczym i edukacyjnym, dla młodzieży porwanej wirtualnym światem zmysłów. Tu bowiem można się zastanowić nad tym: „co by było gdyby mnie nie było, mojego istnienia na świecie", oraz nad rozdarciem między macierzyństwem a „ wolnością". Siostra Cherubina broniła życia przez czterdzieści lat. Zmarła 24 maja o godz. 18 na skutek udaru mózgu. Uroczystości pogrzebowe ś.p. s. Cherubiny odbyły się w środę, 28 maja o godz.10.00 była msza święta w bazylice p.w. św. Floriana w Krakowie, a godz. 12.00 – kondukt pogrzebowy wyruszył od bramy Cmentarza Salwatorskiego do grobowca Sióstr Nazaretanek.

Siostra Cherubina została odznaczona 2009 r. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, a w 2011r. przez księdza kardynała Stanisława Diwisza, Złotym Medalem św. Jana Pawła II za zasługi dla Archidiecezji Krakowskiej.

Modlitwa była jej orężem, wspomina: „Pewnego razu przybyła do naszego domu kobieta z okolic Kielc. Miała już jedno dziecko, a teraz była w ciąży bliźniaczej. Mieszkała u nas do czasu porodu, który odbył się w Szpitalu im. Narutowicza w Krakowie. Poród był bardzo ciężki, dzieci nie przeżyły go a ich matka była w bardzo ciężkim stanie. Nie odzyskała przytomności, przestały pracować nerki i wątroba, doszło do zakażenia narządów rodnych i anemii. Kobieta została przewieziona na Oddział Nefrologii Kliniki Uniwersyteckiej przy ul. Kopernika. Od dnia porodu odmawiałam w jej intencji nowennę do św. Maksymiliana M. Kolbego. Prosiłam nieustannie o łaskę życia dla tej kobiety. Św. Maksymilianie - mówiłam - przecież Matka Boża niczego ci nie odmawia. I tak modliłam się w dzień i w nocy, poświęcając na modlitwę każdą wolną chwilę. Poza tym odwiedzałam chorą trzy razy dziennie. Do chorej kobiety przyjechała matka i brat. 15 sierpnia - w święto Matki Bożej chora odzyskała przytomność, wróciła do zdrowia i mogła się zająć swoim małym synkiem. Lekarz stwierdził, że to cud, że medycyna była w jej przypadku bezsilna."