Marta Górna przeprowadziła wywiad z Rodrigerem Garcią reżyserem "Golgoty Picnic". Na pytanie: o elementy, które mogą obrazić katolików reżyser przyznaje w tonie nie wymagającym komentarza:
„Na pewno. I co z tego? Są też takie, które obrażą wegetarian. Jestem pewny, że mogą się czuć zaniepokojeni w czasie spektaklu."
Autor miał na celu wywołanie niepokoju, którego źródłem miała być ignorancja Golgoty, która w kulturze i sztuce od stuleci, była traktowana z pietyzmem. Szkoda, nie powiadomiono go o wynikach petycji rozesłanej katolikom przez
dzięki której odwołano spektakl, podobnie jak we Francji. Dlaczego więc w decyzjach wystawieniu "Golgoty Picnic", nie kierowano się tym francuskim doświadczeniem, tylko marnotrawiono pieniądze podatników.
Autor ma pretensje:
„Wielu ludzi kupiło bilety na "Golgota Picnic". Możemy im oddać pieniądze, ale nie szacunek. Oni mogą czuć się obrażeni, że ktoś zdecydował za nich, co wolno im oglądać, a czego nie. Decyzję o odwołaniu podjęto jednostronnie. Nikt się ze mną nie konsultował. Wyjaśniłem dyrektorowi festiwalu, że odwołanie "Golgota Picnic" to zamach na demokrację. Kto manifestuje przeciw czemuś, czego nie zna, jest manipulowany"
Istotnie autor nie znał woli Katolików wyrażonej w petycji, czy był manipulowany, a Fee! Ależ, czy go to obchodzi, on napisał więc trzeba grać, a jak się nie da grać, to za pieniądze nie jego tylko nasze, trzeba czytać, by wywołać niepokój. To konstytucyjna wolność słowa, ale bez obrażania!
Spektakl zniesiony, wola katolików uszanowana, a czytanie zdaniem autora : „spektakl można zobaczyć i przeżyć dzięki nagraniu. Zaakceptowałem ten pomysł, ale to nie jest żadne rozwiązanie." A ta konstytucyjna wolność czytania wywołała; niepokój, demonstracje, nawet epizod ze śmierdzącą substancją w teatrze. Gratuluję,autor wzbudził to co chciał. Niech to go zaniepokoi, ale tak pozytywnie, może mu się otworzą oczy na ludzi, a nie tylko na odbiorców jego pióra. Może też na to, co powiedział do nas św. Jan Paweł II na krakowskich Błoniach: „Czy można odrzucić Chrystusa i wszystko to, co On wniósł w dzieje człowieka? Oczywiście, że można. Człowiek jest wolny. Człowiek może powiedzieć Bogu: nie. Człowiek może powiedzieć Chrystusowi: nie. Ale - pytanie zasadnicze: czy wolno? I w imię czego "wolno"? Jaki argument rozumu, jaką wartość woli i serca można przedłożyć sobie samemu i bliźnim, i rodakom, i narodowi, ażeby odrzucić, ażeby powiedzieć "nie" temu, czym wszyscy żyliśmy przez tysiąc lat?! Temu, co stworzyło podstawę naszej tożsamości i zawsze ją stanowiło."